MiniCalendar
|
Aktualności
Dzisiaj jest: Niedziela |
8 Września 2024 |
Imieniny obchodzą Adrian, Adrianna, Klementyna, Maria, Nestor, Radosław, Radosława |
Do końca roku zostało 115 dni. Zodiak: Panna |
Vinaora Visitors Counter
Today | 14 | |
Yesterday | 43 | |
This week | 14 | |
Last week | 548 | |
This month | 562 | |
Last month | 1598 | |
All days | 256410 |
Your IP: 98.81.24.230
,
Today: Wrz 08, 2024
Goście on line
Naszą witrynę przegląda teraz 6 gościSolar Terrestrial Data
Solar Terrestrial Data Module created by PA4RM |
Linki The Dx Zone
|
wspomnienia |
Wpisany przez Administrator |
wtorek, 26 lutego 2013 13:45 |
Co zostało zapamiętane przez radioamatora, czyli wspomnienia Stanisława SP7CXV
Do napisania wspomnień namówił mnie Ryszard SP4BBU który wydał książkę "Wywołanie ogólne "właśnie ze wspomnieniami krótkofalowców z czasów przed i po wojennych aby ocalić od zapomnienia te ciekawe pionierskie czasy gdy radio i wszystko z tym związane było w powijakach.
W książce "Wywołanie ogólne" moje wspomnienia strona 273 są znacznie skrócone ze względu na miejsce co jest zupełnie zrozumiałe tutaj są w całości . Życzę przyjemnej lektury.
Pojawiłem się na świecie w miejscowości Koszary pow. Iłża woj. kieleckie niedługo po zakończeniu II wojny światowej. W czasie okupacji niemieckiej pod koniec wojny, podczas przygotowań oddziałów AK do akcji „Burza”, w odległości 1.5 km został rozbity oddział partyzancki, który w swoim składzie miał drużynę łączności aparaty telefoniczne oraz zrzutowe radiostacje na baterie. W czasie obławy były wykorzystane, ale krótko, po czym zostały ukryte. Część znaleźli Niemcy, ale część nie wpadła w ich ręce. Partyzanci ponieśli straty, wielu zginęło, w tym mieszkaniec mojej wioski.W okresie międzywojennym następowała odbudowa zagród chłopskich po stratach po I wojnie światowej. Wybudowano również szkołę powszechną w sąsiedniej miejscowości Błaziny, do której trzeba było chodzić pieszo ponad 2 km przez pola i błoto, a w zimą przez 2-wu metrowe zaspy.Ja również uczęszczałem do tej fajnej, jak na tamte czasy, szkoły, gdzie nauczyciele byli surowi, ale szlachetni i sprawiedliwi. Historii uczył mnie były partyzant.Dość znaczny wpływ na moje zainteresowanie radiem miał Leśniczy który po odzyskaniu niepodległości w latach międzywojennych powrócił z Ameryki jak się wtedy mówiło,gdzie był leśnikiem. Nadzorował lasy koło mojej miejscowości. Jak na światowego człowieka przystało jeszcze przed II wojną posiadał radio kryształkowe, czego miejscowi mu zazdrościli albo uważali za dziwactwo i że może przynieść jakieś nieszczęście. Po wojnie leśniczy kupił radio lampowe, o ile pamiętam Philipsa z okiem magicznym. Było to radio sieciowe, jako że miejscowość została zelektryfikowana w1948 r. przez hufce Służba Polsce, dzięki protekcji ówczesnego wojewody kieleckiego, który pochodził z sąsiedniej wioski Jasieniec Iłżecki, gdzie stacjonowały hufce SP. Otóż leśniczy bardzo często potrzebował do prac polowych i innych rąk do pracy, Wiedząc o tym radiu od kolegów, koniecznie chciałem je zobaczyć. Poprosiłem ojca, że jak będzie możliwość i leśniczy będzie potrzebował kogoś do pomocy, to ja chętnie pójdę. Któregoś dnia pracowaliśmy z kolegą przy układaniu porąbanego drzewa. Kiedy zapadł zmierzch i leśniczy kazał nam iść do domu, namówiłem kolegę, żeby pójść pod okno i zobaczyć to radio. Postaliśmy chwilę, kolega powiedział, że radio go nie interesuje (kolega został potem elektrykiem razem wiele kombinowaliśmy z elektrycznością) i poszedł. Zostałem sam, czekałem ponad godzinę i doczekałem się. Włączono radio, zielona poświata oka magicznego fantazja i ten głos inny niż się powszechnie słyszało. A potem czar prysł. Stałem na jakiejś belce, bo byłem mały, a okno było wysoko, belka się obsunęła, zrobił się rumor. Przybiegł leśniczy z latarką i wziął mnie za złodzieja. W wielkim strachu powiedziałem, że tylko chciałem zobaczyć radio, leśniczy wysłuchał i zapytał, czemu nie poprosiłem go, żeby mi pokazał. No cóż nieśmiałość wiejskiego chłopca. Leśniczy był zacnym człowiekiem, wziął mnie na chwilę do pokoju, radio pokazał i powiedział, że jak kiedyś zechcę, to mogę przyjść i radia posłuchać.Od tego dnia często przychodziłem mu coś pomóc i słuchałem radia dawał mi pokręcić gałką. Miałem wtedy około 7-8 lat. W niedługim czasie zainstalowali w całej wiosce sieć radiowęzłową , taka kablówka z jednym programem, ludzie to nazwali „kołchoźnikami”,Wisiało na ścianie takie pudełko tekturowe z otworkami, pokrętłem do pogłaśniania. Oglądałem pudełko w środku, ale nie wzbudziło to we mnie większego zainteresowania. Razem z kolegą, o którym wspomniałem, robiliśmy różne eksperymenty z tą siecią radiowęzłową : podłączaliśmy żarówki, które mrugały jak teraz w dyskotece, nawijaliśmy druty nawojowe wyciągnięte z cewek liczników elektrycznych na gwoździe stalowe zgięte w kształcie litery „U” co imitowało elektromagnes i po zbliżeniu do pokrywki od garnka grało, co nas bardzo cieszyło. Takie głośniki własnej roboty podłączaliśmy do domów kolegom, których nie było stać na legalne instalacje, oczywiście te nielegalne przyłącza były wykrywane przez konserwatorów ,zbytnio obciążały sieci. Ojcowie mieli kłopoty, bo sprawcy tych przyłączy byli znani w całej wiosce jako spece od radia . Przyłącza były wykonywane za pomocą kabli telefonicznych tzw. Ptefki, które zostały po wojsku z września 1939 r. Świetne kable. Tyle tego było, że mieszkańcy, którzy nie mieli w zagrodzie światła to na noc za pomocą tyczki zaczepiali te druty zakończone zgiętym gwoździem na druty trakcyjne 220v i tak jedną żarówką oświetlali chatę. No cóż nie znali zasad BHP i się nie bali. W 1952 r. poszedłem do szkoły, tam były tylko kołchoźniki. Radio miał kierownik, kiedyś mi je pokazał, bo podchodziłem pod jego drzwi żeby zobaczyć co tak gra. Miał piękną nową Teslę - cacko. Gdy byłem w szóstej klasie, w Iłży zobaczyłem broszurkę: jak zbudować radio detektorowe. Całymi dniami to oglądałem, ale nie wiedziałem skąd wziąć kondensator, z czego zrobić cewkę, skąd słuchawki, same problemy.Z pomocą przyszedł dalszy sąsiad który przychodził do mojego taty. Powiedział, że ma jakieś części radiowe, które znalazł w lesie po partyzantach. Jak się później dowiedziałem, to była ta radiostacja, której Niemcy nie zabrali po bitwie . Jeszcze w ten sam wieczór poszedłem po te skarby. Jak pamiętam, była to nieco zgnieciona jakaś radiostacja.Została rozebrana. Bardzo długo miałem z niej gałkę, na której były numery. Miałem ją jak talizman i gdzieś w latach 70-tych zagubiła się podczas przeprowadzki lub ktoś ją "sprywatyzował "Ale słuchawki były, niekompletne, bo jednej brakowało, ale to już było coś. Aby radio działało potrzebna jest antena, czyli sporo drutu. W zdobyciu tego pomogły nam budowane niedaleko od naszej miejscowości w środku pięknego lasu, Zakład Wzbogacania Piasków Żelazistych w Zębcu. Po wycince drzew pniaki wysadzano amonitem skalnym używając zapalników elektrycznych. Po takich wybuchach zostawało mnóstwo drutu, w igielicie drut był stalowy i cienki, coś jak krosówka telefoniczna. Świetnie nadawał się na cewki i oczywiście po związaniu i skręceniu kilku na antenę. Radio zacząłem montować na desce drewnianej cewka miała coś około 8-miu cm średnicy, kondensatory wymontowane z partyzanckiej radiostacji, ale brak detektora uniemożliwiał jakiekolwiek próby. Po wielu staraniach leśniczy podarował mi kryształek galeny, ale bez obudowy, jakoś udało się to zamocować (kryształek ze szpilką krawiecką) do deski i najważniejszy moment: wszystko skręcone bez lutowania. Podłączenie anteny , uziemienia i nasłuch a tu cisza , słuchawka sprawdzona w sieci radiowęzłowej- dobra, więc gdzie błąd? Ktoś starszy poradził, że trzeba tą szpilką w krysztale poruszać i jeeest efekt: coś w słuchawce zaczęło być słyszalne, ale bardzo słabo, nie było możliwości dostrojenia, bo brak było kondensatora zmiennego. Dopiero próby z większą ilością różnych cewek dały efekt. Słychać program pierwszy Polskiego Radia. Wśród kolegów rozeszło się, że zrobiłem radio. Koledzy obejrzeli posłuchali i stwierdzili, że to niby działa, ale po co to komu jak są głośniki radiowęzłowe i słychać głośno bez słuchawek O mojej konstrukcji radiowej dowiedział się nauczyciel. Uczył nas geografii, fizyki i prac ręcznych kazał przynieść radio do szkoły. Bardzo mnie pochwalił i zachęcił do dalszych prac, większego zainteresowania nie było oprócz kolegi z mojej wioski, który bardzo skutecznie mi pomagał w konstrukcjach i stawianiu i montowaniu anten.W niedługim czasie w moim domu zostało zakupione nowe radio oczywiście mnie zabrano na zakup, chyba jako eksperta. W Iłży był maleńki sklep gdzie razem z piłami, łopatami itp. sprzedawano odbiorniki radiowe. Wybór był taki: albo „pionier” albo „mazur”. Wybrany został „mazur”, był większy i chyba trochę lepiej odbierał. W domu czekała już antena mojej konstrukcji i moje bardzo solidne uziemienie, które w oryginale służyło do mojego radia kryształkowego. Nie opiszę jaka była moja radość. Wszystko w domu robiłem z wdzięczności, bez oporów, bo było moje wymarzone radio . Wieczorami mój tata z sąsiadami słuchali „Wolnej Europy” i ciągle narzekali na jakość, że zakłócają itd. A zakłócenia były rzeczywiście bardzo silne. Zauważyłem, że jak antena była wysoko, to zakłócenia były jeszcze silniejsze, kiedyś zauważyłem jak antena była opuszczona, bo się zerwała, że zakłócenia wyraźnie osłabły. Z kolegą przedłużyliśmy antenę dwukrotnie, miała gdzieś około 100 m a rozwieszona była wzdłuż płotów, a te były wtedy drewniane. Wioska położona jest wzdłuż osi wschód zachód tak, że była wtedy na właściwym kierunku. Oczywiście my z kolegą nic o tym wtedy nie wiedzieliśmy, z czasem antena została jeszcze przedłużona peteefką z 1939r do 200 m odbiór był wspaniały, a mama miała więcej sprzątania bo radiosłuchaczy zakazanego radia wyraźnie przybyło. A my wraz z kolegą Mietkiem zrobiliśmy „bewerage” na „Wolną Europę” nic o tym nie wiedząc. Moja konstrukcja była modernizowana, ale ze względu na wielkość i brak dobrego detektora była bardzo niemobilna, po każdym przenoszeniu coś trzeba było poprawiać. Ponieważ letnim zajęciem moim i kolegów było wypasanie bydła w pobliskich lasach, a każdy pasł swoje, to była spora grupa i słuchanie detektora w lesie było sporą atrakcją, ale niestety moja konstrukcja była zbyt niewygodna ze względu na gabaryty i awaryjność. Coś trzeba było zrobić. Po skończeniu szkoły podstawowej, bardzo chciałem iść do szkoły radiowej, ale to nie było takie proste, technika i szkoły zasadnicze były tylko w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Dzierżoniowie, w kieleckim nie było, więc znalazłem się w technikum mechanicznym w Starachowicach przy fabryce samochodów ciężarowych STAR w klasie o specjalności obróbka skrawaniem. Zaletą mojej edukacji w Starachowicach było to, że szkole był radiowęzeł, którym zajmowaliśmy się z kolegą, on też zaprowadził mnie do klubu LPŻ (Liga Przyjaciół Żołnierza), potem przemianowane na LOK. Tam spotkałem się z krótkofalarstwem w pełnym znaczeniu. Wcześniej będąc w podstawówce razem z moim kolegą najpierw u niego na jego radiu, a potem u mnie, słyszeliśmy znaki nadawane alfabetem Morse`a i nawet uczyliśmy się je odbierać a nadawaliśmy kluczem zrobionym na desce przez łączenie wejścia adapterowego (gramofonowego} z końcówką głośnika. Było to o tyle niewygodne, że nie było regulacji siły głosu tak, że mogliśmy trenować tylko pod nieobecność domowników, bo pisk był ogromny. W każdym razie nasza znajomość telegrafii była taka, że w zupełności by teraz wystarczyła do zdania egzaminu na 1-szą kategorię. W czasie mojej edukacji w technikum mechanicznym w szkole kupiono przenośne radio lampowe „szarotka”, za niewielką opłatą można było to radio wypożyczyć na niedzielę do domu, proszę sobie wyobrazić chłopca w mundurku szkolnym z radiem w ręce jak paraduje po wiosce. Zaciekawienie było ogromne, bo tam nikt radia przenośnego bez anteny i przyłączonego do prądu nie widział. „Szarotka odbierała fantastycznie, szczególnie po dołączeniu anteny zewnętrznej. Wtedy zacząłem kupować” Radioamatora”, w którym było wiele ciekawych artykułów o radiu i krótkofalarstwie, nastąpiło jakieś ożywienie , widocznie ktoś zrozumiał, że radio o musi wyjść z wojska i dotrzeć do szerszego grona entuzjastów. W którymś numerze Radioamatora znalazłem schemat konwertera z fal średnich na pasmo amatorskie 3,7 Mhz na lampie ECH 21 , problem był z elementami, ale już nie taki jak 5 –lat temu, powstały sklepy ZURT, w których można było coś kupić oczywiście po znajomości, bo tak części radiowe służyły tylko do napraw, w dużych miastach można było kupić łatwiej, ale jak tam pojechać? To już była wyprawa, a jaki koszt , zresztą tak jest do dziś. W Starachowicach praktycznie nie ma nic, bo po co sprowadzać jakieś nietypowe mikroprocesory, jak i tak nikt ich nie kupi. Lampę kupiłem, pozostałe elementy jakoś zebrałem przy pomocy kolegów z klasy. W międzyczasie nauczyłem się lutować taką lutownicą grzaną na ognisku. Wprawy przy lutowaniu nabraliśmy z Mieciem, kiedy robiliśmy zestawy choinkowe szeregowo10 żaróweczek do latarek 3,5v plus żarówka 25W w szereg i zestaw gotowy , sklepowy dziwił się po co komu tyle żarówek, ale jak sam dostał zestaw, był zadowolony. Konwerter został zmontowany, ale z duszą na ramieniu. To trzeba było podłączyć do radia, a gdyby się uszkodził, to jak to wytłumaczyć ojcu? Ale siła, aby to sprawdzić, była większa od strachu. Pod nieobecność domowników rozkręciłem radio, miałem woltomierz pożyczony z pracowni szkolnej, znalazłem napięcia żarzenia anodowe masę i wyprowadziłem to na zewnątrz , teraz mogłem łatwiej eksperymentować .Pierwsze próby z konwerterem były nieudane, to wszystko było nie ekranowane, brak możliwości sprawdzenia częstotliwości, tak że słychać było stacje średniofalowe tylko nieco ciszej, jednak dalsze prace sprawdzenie montażu dały efekt i pojawiły się stacje amatorskie. Pamiętam znak pana Emila SP2CC, u którego po latach byłem gościem a po wielu wielu latach spotkałem się osobiście z jego wnukiem Ryśkiem K!CC na zjeździe SPDXC w 2010r w Ustroniu Śl Otóż zaraz po wyjściu z wojska zdałem egzamin w kieleckim LOK-u na licencję, którą dostałem dopiero prawie po roku czasu, nie to co teraz dziś egzamin a za dwa tygodnie licencja. Trzeba pamiętać, że jak ktoś by miał kogoś bliskiego za granicą albo kogoś z bliskiej rodziny o niepewnej przeszłości, to mógł nieszczęśnik licencji nie dostać w ogóle i bez jakichkolwiek wyjaśnień ze strony PIR (Państwowa Inspekcja Radiowa). W czasie oczekiwania na licencję dorobiłem do mojego radia płytę czołową skalę podłużną na linkę detektor na lampie ECC85 przestrajane BFO, przełącznik zakresów do końca był bez zatrzasku miał nietypowy skok ,radio było z pojedynczą przemianą częstotliwości pośrednią bodaj 500 kHz miało trochę mały zakres bo tylko do 18 Mhz, później rozciągnąłem to do 21Mhz, pracowało na lampach 6K7, rewelacja to nie była ale służyło mi przez wiele lat. Natomiast nadajnik był 4 pasmowy 80-40-20-15 m emisje CW i AM z regulowaną falą nośną na lampach ECC81 VFO i separator EF80 wzmacniacz powielacz 6P15P powielacz driver no i słynna GU50 jako wzmacniacz mocy gdzie w siatce drugiej była modulowana za pomocą lampy ECL82 która pracowała jako wzmacniacz mcz . i modulator. Zasilacz był osobny z transformatorem od telewizora „Wisła” prostownik był na pakietach selenowych często wysiadał i smród był okropny, stabilizator napięcia na rosyjskiej lampie SG3S, którą też było trudno dostać wszystko to połączone było wiązką kabli. Radiostacja była gotowa, sprawdzona i czekała na licencję, wreszcie jest wiadomość by pojechać po odbiór licencji. Licencję odebrałem w pierwszych dniach listopada, znak SP7CXV moc doprowadzona do anody 50 Watt dokument wręczył mi dyr. Boliński człowiek który nie był krótkofalowcem, ale był wielkim sympatykiem krótkofalarstwa i jak mógł wspierał ruch radioamatorski. Pierwszą łączność przeprowadziłem dn.09.11.1968r o godz. 13.10 emisja AM z raportem 59. z kolegą Kazikiem SP7CKT ze Starachowic. Podczas mojego pobytu w wojsku w klubie SP7KAL był kurs i kilku kolegów otrzymało licencję, Kazik SP7CKT, Józek SP7CKU, Rysiek SP7CKW, oprócz Kazika sp7ckt pozostali dwaj koledzy pojawiają się na pasmach KF i UKF z różną intensywnością, Po tej pierwszej łączności w tym samym dniu odwiedzili mnie koledzy z pracy, żeby zobaczyć jak wygląda taka praca na amatorskiej radiostacji ,było bardzo ciasno, bo pokoik który wynajmowałem był bardzo mały i cała aparatura po wyjęciu z szafy ubraniowej stała na podłodze, ale udało mi się nawiązać łączność na CW ze stacją UB5KGB a następnie z kolegą Józkiem SP7CKU . Kolegom praca się podobała ale stwierdzili, że owszem wszystko to fajnie działa, ale interes żaden i szkoda czasu. Żaden z moich kolegów nie zaraził się bakcylem krótkofalarstwa, mimo że często rozmawialiśmy na te tematy, tak jak i mój serdeczny kolega z wioski Mieciu, który uczył się ze mną telegrafii, uruchamialiśmy wspólnie moje radiowe konstrukcje i anteny w wojsku był radiotelegrafistą, mimo moich nalegań, nigdy nie został krótkofalowcem. Zawsze mówił, że brak czasu i później to załatwi i tak do dziś. Przyjechał do mnie latem, jest już na emeryturze, pracował jako mistrz zmianowy elektryków w cementowni Sitkówka Nowiny k. Kielc. Dziwił się, że tyle lat ciągle zajmuję się konstrukcjami antenami, ale gdy go poprosiłem, czy by mi nie pomógł przy instalowaniu nowej anteny, natychmiast był gotów, spytał tylko kiedy, cały Mieciu. W wolnych chwilach chodzę do klubu SP7KAL, którego jestem członkiem i w którym prowadzę kursy naprawy telewizorów , pracę na radiostacji klubowej. Jestem współzałożycielem, wraz z kolegą Jackiem SP7EVK, klubu harcerskiego SP7ZDS . Jako instruktor wyjeżdżam na obozy harcerskie na Suwalszczyznę do miejscowości Giby nad piękne jezioro. Stamtąd pracujemy z przyczepy, która była częściowo zakryta , zasilanie z agregatu amerykańskiego na 110V z demobilu, do którego trzeba było zastosować autotransformator i podnieść napięcie . Podczas naszego pobytu odwiedzili nas koledzy z Sejn, ale znaków nie pamiętam jednym z nich był kolega Janek . W połowie lat 70-tych zaocznie w Krakowie przez dwa lata skorygowałem moje wykształcenie z technika mechanika na technika elektronika-specjalność radiotechnika i telewizja. Bardzo mile wspominam pobyty w tym wspaniałym technikum na ul. Zielnej na krakowskich Dębnikach. Po likwidacji ZURiT-u zmieniłem pracę na naprawę radiotelefonów i konserwacje central. Miałem dostęp do lepszych przyrządów pomiarowych i trochę więcej czasu. Powstały nowe konstrukcje, nowy nadajnik do emisji SSB i CW . Było to zrobione na przesuwnikach fazowych, pracowałem na tym trochę. Następna konstrukcja to prosty transceiver na tranzystorach według publikacji SP5QU, było to urządzenie jednopasmowe przerobiłem go na wszystkie pasma ale na 15.i 10 m nie chodziło to rewelacyjnie. Było to urządzenie tranzystorowo – lampowe driver i końcówka mocy były na lampach odpowiednio 6P15P i QQE06/40.Pod koniec lat 70-tych ukazała się w czasopiśmie Radioamator i Krótkofalowiec wspaniała na owe czasy konstrukcja transceivera pana Węglewskiego SP5WW , ponieważ udało mi się zdobyć oryginalny filtr zakładów OMIG w Warszawie o nazwie PP9 z pilotami podjąłem decyzje o budowie tego urządzenia . Prace ruszyły szybko jeden z kolegów załatwił mi blachę aluminiową na chassis i obudowę, w sklepach tzw. „Komis” można było kupić płytki drukowane i sporo różnych części jak kondensatory rezystory oraz wiele nowych podzespołów, z których można było wymontować sporo wartościowych podzespołów do budowy tego transceivera . A więc po odzyskaniu zezwolenia, praca na nowym urządzeniu, pracuje wspaniale, komfort pracy idealny, na dachu nowa antena GP na pasma 20 , 15 , 10, m plus W3DZZ między blokami, zwiększa się liczba potwierdzonych krajów. W międzyczasie przyszła na świat druga córka, wspaniała dziewczyna, ale nie materiał na krótkofalowca, zero zainteresowań ojca hobby HI .Czas leci, coraz szybciej piszę o zwiększenie limitu, moc dostaję 250 Watt, robię wzmacniacz na 2razy GU-50 jeszcze większy komfort pracy. Koledzy, pan Tadeusz SP7HT wspaniały dx-men i konstruktor Jurek SP7CVW, Andrzej SP7ASZ, namawiają mnie do wstąpienia do SPDXC, oni też udzielają mi rekomendacji . W 1997 roku z dorobkiem 160 krajów zostaję członkiem SPDXC jako jedyny w Starachowicach. W tych latach byłem trzy razy delegatem zarządu wojewódzkiego PZK na zjazdy krajowe jak również zajęliśmy się reaktywacją działalności klubu krótkofalowców przy Spółdzielni Mieszkaniowej w Starachowicach. Klub SP7PFD działał, z pewnymi problemami, dzięki kolegom Krzyśkowi SP7MfQ, Krzyśkowi SP7MFR, Januszowi SP7MFYoraz Edwardowi SP7EUM. Kilkakrotne przeprowadzki oraz permanentny brak sprzętu nie sprzyjały intensywnej działalności, jednak klub działał cały czas do czasu, gdy podczas pożaru w latach 70-tych uległ zagładzie klub LOK-u SP7KAL, nigdy już nie wznowił działalności, pożar strawił wszystko . W 1988r podjęliśmy próbę uzyskania licencji na pracę terenową radiostacji klubowej z miejsca zgrupowań partyzanckich Armii Krajowej na uroczysku „Wykus”. Tam corocznie w pierwszą sobotę czerwca odbywają się zloty kombatantów AK z całej Polski, w tym miejscu pracowała partyzancka radiostacja , podczas obławy jesienią 1944r zginęła prawie cała ochrona, radiotelegrafista wraz z radiostacją zdołali się uratować, chcieliśmy w jakiś sposób przywrócić pamięć o tych wydarzeniach . Zadania zostały podzielone, ja miałem się zająć uzyskaniem zezwolenia na znak okolicznościowy. Sprawa nie była prosta, zaczęliśmy starania już na jesień 1987r., ale w końcu po oczekiwaniu na szereg decyzji z Warszawy dostaliśmy zezwolenie na dwa dni sobota niedziela i znak SP0AK. Właśnie z tym znakiem były takie problemy, bo po co to AK, a nie może być inny, pytali. Wyprawa ruszyła namioty pożyczyli nam harcerze reszta wszystko własne agregat spalinowy kolegi Rysia SP7CKW, radiostacja moja SP7CXV, benzyna składkowa, karty własne Krzysiek SP7MFQ, operatorzy Krzysiek SP7MFR , Janusz SP7MFY, Józef SP7CKU, fotograf Kazik SP7CKT, było więcej kolegów, ale to było tak dawno, że nie wszystkie nazwiska pamiętam. Na pewno przyjechali koledzy z Radomia z Januszem SP7CDG, ze Skarżyska, Kielc Andrzej SP7ASZ , była piękna pogoda robiliśmy wiele łączności, do dziś mam wiele listów od kolegów z całej Polski z podziękowaniami za naszą inicjatywę i to było chyba najpiękniejsze. Na „Wykus” jeździmy co roku , nawet był wydawany dyplom za łączności z SP0AK wydawał go w imieniu klubu Andrzej SQ7B ex. (sq7bcg) wielu kolegów taki dyplom posiada. W zeszłym roku wydrukowaliśmy piękne karty, które wysyłamy za łączności z partyzancką radiostacją SN0AK. W moich dotychczasowych wspomnieniach nie pisałem nic o UKF-ie. Jest to ta działalność, którą zajmowałem się zawodowo i jako łączność na stosunkowo krótkie dystanse nie wzbudzała we niezbyt wiele emocji, a propagacja, która pojawia się dwa razy w roku, gdzie można słyszeć wiele stacji, trwa krótko, trzeba dysponować dobrymi zestawami anten kierunkowych z możliwością obracania, odbiorcze systemy również muszą posiadać wyśrubowane parametry co jest dosyć trudne do osiągnięcia w warunkach własnego wykonania. Z tych względów prawie nie zajmowałem się łącznością na 2-ch metrach emisjami SSB czy CW. W 1993 r. ukazała się wydana nakładem WKiŁ książka kolegi Andrzeja SP5AHT „Konstrukcje Krótkofalarskie dla zaawansowanych”, wydanie tej publikacji to był wspaniały pomysł , przypomnę młodszym kolegom, że w tamtych czasach nie było Internetu i dotarcie do różnych publikacji było niezmiernie trudne, a tu zgromadzono w jednym miejscu wiele projektów z rysunkami płytek drukowanych jak i opisów technicznych na dodatek były to projekty sprawdzone. Po przestudiowaniu wielu opisów wybór padł na transceiver „CATALINA” według OZ1ETU była to konstrukcja modułowa świetnie nadaje się do odwzorowania, bo można wykonywać poszczególne bloki osobno wszystkie płytki w wymiarach 5/5 cm świetna sprawa. Kiedyś opowiadał mi kolega Paweł SP7SP ex SP7RJK, że to on z kolegą ściągnęli ten projekt do kraju znacznie wcześniej zanim ukazał się w książce. Faktem jest że ten projekt ukazał się w Danii na przełomie lat 87/88 r . Jako próbna została wykonana płytka wzmacniacza mcz wraz z generatorem podsłuchu CW, uruchomiła się bez żadnych problemów za pierwszym razem po podłączeniu napięcia wszystko zadziałało. W tym czasie przywiózł mi kolega ze Szwecji taki nietypowy magnetowid, było to duże na jakieś nietypowe kasety i widać bardzo mało używane, kolega był zawiedziony, że nie będzie miał magnetowidu i zdecydował to wyrzucić i zostało to u mnie. W wolnym czasie postanowiłem to rozebrać może się coś przyda po rozebraniu okazało się, że był to klasycznie na płytkach cały tor odbiorczy TV i fonia wszystko pionowo lutowane z długim końcówkami masa tranzystorów Philipsa , istna składnica super elementów, a o dobre elementy było wtedy trudno. Moja Catalina została zmontowana w 90% z tych elementów i działa do dziś choć została uruchomiona w1995r.Ten transceiver Catalina to szkielet, został przez mnie bardzo poważnie zmodyfikowany, posiada dwa VFO jeden strojony gałką a drugi helipotem został wyposażony w bardzo mały jak na tamte czasy wyświetlacz częstotliwości na CMOS-ach dodany jest Filtr CW własnej roboty, wzmacniacz wcz na tranzystorach FET z dużym prądem. tłumnik 20-db na CW pełne BK, wygląd jest bardzo zbliżony do IC-740 bo kolega Krzyś SP7MFR już taki miał i na nim się wzorowałem. Radio zostało zrobione jako full band a wszystkie obwody pasmowe przełączane są przekaźnikami które dostałem od SP1FLO, radio ma tylko 25 Watt więc dorobiłem wzmacniacz na trzech GU-50 razem z zasilaczem mieści się w obudowie FM-a lampowego c daje około 250Watt na wszystkich pasmach. Takim zestawem pracowałem do maja tego roku kiedy kupiłem w ramach eksperymentu fabryczny transceiver ICOM 735 jest to niezłe radio ale moja Catalina nieraz czyściej odbiera szczególnie w gdy wiele stacji woła blisko częstotliwości gdzie nadaje DX , radio jest kompletnie przystosowane do emisji cyfrowych RTTYi PSK, VFO jest bardzo stabilne zrobione jako oddzielny podzespół z grubej blachy stalowej razem z przekładnią . Emisjami cyfrowymi pracowałem od dawna jeszcze mam cały komplet do COMMODORE 64 który teraz zastąpiłem p-cetem. Trzy lata temu kupiłem od kolegi Waldka SP7GXP antenę GXP-7 bardzo chciałem mieć antenę kierunkową z porządnym napędem, jestem z niej zadowolony, jak dotąd wszystko działa ok. z początku ludzie z bloku pytali, po co mi takie monstrum, chyba na” Polsat”, jeden nawet chciał też postawić, bo mu „Polsat” słabo odbierał, ale jak się dowiedział cenę, to powiedział, że chyba taniej będzie „kablówka”. Reasumując zawsze pracowałem na własnym sprzęcie jestem członkiem trzech klubów PK RVG , SP-CW-C. SPDXC wchodzę w skład zarządu Świętokrzyskiego PZK zaliczyłem na GPi W3DZZ 325 krajów no trzy ostatnie na kierunkowej antenie to chyba nie jest zły wynik, tym bardziej, że wcześniej mało zabiegałem o nowe kraje, mamy w Starachowicach czterech członków SPDXC jeszcze dwóch mogło być, ale nie mają czasu wysłać zgłoszenia HI .
Ja niedawno 09.11.07 obchodziłem 40-lecie pracy na pasmach cieszę się, że przeszkoliłem trochę kolegów, którzy zasilili nasze grono, że mamy bardzo fajny klub o znaku SP7PFD gdzie 70% to członkowie SPDXC któerego jestem kierownikiem, który na 30-to lecie otrzymał srebrną odznaką honorową PZK, nadmieniam, że ja również jestem kawalerem odznaki honorowej PZK nr.580. Oraz w 2009r zdobyłem Honor Roll 5 band DXCC itd. Moje wspaniałe hobby krótkofalarskie tak podsumowała moja córka , która to przyjechała z rodziną w odwiedziny;- Tato ,po co tak siedzisz przy tych urządzeniach i „titasz” kluczem , skoro w obecnych czasach można dzwonić z komórki na cały świat lub porozmawiać na gadu-gadu albo poprzez Skypea? Pomyślałem sobie:-Czyżby zbliżał się zmierzch krótkofalarstwa? To by było chyba tyle. Wiele wątków pewnie pominąłem, zresztą trochę się spieszyłem, żeby zdążyć do was to wysłać na czas. PS. Na zjeździe SPDXC 2013r w Szklarskiej Porębie zostałem wybrany do komisji rewizyjnej SPDXC.Wiosną 2018r decyzją klubu SPOTC zostałem z dniem 07.02.2018 r członkiem SPOTC z nr 364 a jesienią w 2018r obchodziłem 50-lecie pracy na pasmach a w 2019r na zjeździe SPDXC w Ameliówce głosami delegatów zostałem ponownie członkiem komisji rewizyjnej . Satysfakcją jest dla mnie że uchwałą Zarządu Głównego PZK na zjeździe delegatów w dniu 05.09.2020 zostałem odznaczony złotą odznaką PZK co w pewnym stopniu podsumowuje moją skromną działalność na rzecz propagacji i rozwoju wspaniałego krótkofalarskiego hobby. W dniu 15.05 2023r na jeździe sprawozdawczo wyborczym w Jasieńcu Iłżeckim decyzją wybranego nowego zarządu zostałem Prezesem OT-51 Starachowice 23.11.2007 zmodyfikowany w Lipcu 2024r PS. Nigdy nic nie pisałem to proszę wybaczyć jak coś nie jest tak. |
Poprawiony: sobota, 06 lipca 2024 15:46 |